Planowanie tych wakacji zajęło nam troszkę czasu, a i tak plany w końcu się zmieniły. Najpierw w planach mieliśmy Łebę i polskie morze, potem polskie góry, aż koniec końców wybraliśmy się nad ukraińskie morze i ukraińskie góry. Muszę przyznać, że obawiałam się całej tej podróży do momentu, kiedy nie przekroczyliśmy granicy:P Nasza podróż zaczęła się już 1 września, kiedy opuściliśmy akademik i ruszyliśmy w trasę, po drodze odwiedzając rodzinne strony Radka. 3 września, na jednej ze stacji PKP wsiedliśmy do pociągu jadącego do Przemyśla i ślad w Polsce o nas zaginął na kilka dni. Podczas jazdy robiliśmy różne rzeczy, od patrzenia w okno i podziwiania widoczków, przez cykanie zdjęć i podsłuchiwania współpasażera (chyba szef jakiejś firmy farmaceutycznej), rozmawiającego przez telefon, po czytanie gazet, które ów facet pozostawił nam w spadku:P, kiedy wysiadał w Lublinie.